piątek, 6 grudnia 2013

Kolejny rok (6+/10)

Drama, 2010


Krok po kroku. Zaczynamy od starszej kobiety mającej problem ze snem. Jest u pani doktor, prosi o przypisanie jej pigułek na bezsenność. Ale nie jest to rozwiązanie problemu, więc wysyła pacjentkę do pani psycholog - to kolejny krok. I tak już leci, a najmniej istotna okazuje się tu pani z bezsennością. Para głównych bohaterów to starsze małżeństwo, zadowolone ze swojego życia. Mają na imię Jerry (pani psychiatra) oraz Tom, który pracuje jeszcze z rurami, tymi większego kalibru. Wokół nich kręci się ciężarna pani doktor od pastylek na bezsenność, sekretarka ze szpitala, stara znajoma z problemami alkoholowymi i miłosnymi, ich syn, bracia, dalsza rodzina...

Po 35 minutach myślałem, że to opowieść o życiu w którym nic się nie zmienia, i wygląda tak jak wcześniej. Szczęśliwi zapracowali na swoje szczęście i wciąż je mają. Nieszczęśliwi nic nie robią i mają co roku to samo nieszczęście. Całość w deszczowych i niemrawych klimatach typowych dla Wysp oraz kina Leigh, bez żadnego pazura. Był film i go nie było, to tylko kolejna taka opowieść.

Okazało się jednak na koniec, że to film o tym, że na wszytko przyjdzie czas, każda sprawa rozwiąże się sama, musi być gorzej najpierw by na koniec było lepiej. Wszystko z tym pokrętnym brytyjskim czarnym humorem, które tylko takie świry jak ja dostrzegą. Taa... Nie kupuję tej historii. Nie przekonała mnie. W poszczególne historie jednak uwierzyć mogłem, szczególnie w kobietę nie przyjmującej do wiadomości ile ma lat. A z drugiej strony wiele wątków pojawia się i znika bez powodu, inne ważne dla fabuły pojawiają się pod koniec... nie spodobał mi się "styl" takiej konstrukcji. Do tego to ucięte zakończenie... które może wcale nie było ucięte?

Podobał mi się wątek z ogrodem, i zainteresowani tematem mogą dostrzec fachowe detale, w stylu nawożenia latem ziemi pod dynie. Można w sumie obejrzeć, ale nic lepszego nie mogę powiedzieć.
https://rateyourmusic.com/film/another_year/


Top 5 Leigh

1. Nadzy
2. Sekrety i kłamstwa
3. Vera Drake
4. Happy-Go-Lucky, czyli co nas uszczęśliwia
5. Kolejny rok

8 komentarzy:

  1. Kusi mnie ten brytyjski czarny humor i reżyser trochę też, więc może faktycznie bym sobie to obejrzał. A jak to w końcu oceniasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, nie dałem oceny. Tydzień nie pisałem notatek i taki efekt.:)

      Ale uprzedzam, owego humoru pewno znajdziesz tyle ile w tej notatce.

      Usuń
  2. Ten film ma bardzo dwuznaczny odbiór, co widać też na filmwebie. Jedni odbierają parę bohaterów bardzo pozytywnego, inni widzą w nich coś dziwnego. Ja jestem w tej drugiej grupie. Przez cały film czekałem kiedy się każe, że na tej działce przetrzymują kogoś przykutego łańcuchem do ściany. Oboje mają jakiś psychopatyczny posmak, co wychodzi ostatecznie w ich relacji z koleżką-sekretarką. Koleżanką nie zachowuje się ładnie, dobra można się zdenerwować, ale z koleżanką coś się dzieje, robi się z niej wrak człowieka. Gerri jak się dowiadujemy, nie rozmawia z nią w pracy (3 miesiące), a jak psycholog dokładnie wie co się z nią dziej, olewa ją, jest bezwzględna. Gdy pojawia się u nich w domu, używając innych słów mówi do niej: "wypierdalaj suko". Ładnie jest pokazane, że jest wrakiem na tle mężczyzny który stracił żonę, on lepiej się trzyma. Mam wrażenie, że jej objawy to stan odstawienia narkotyku, jaki była ta szczęśliwa para. Warto dodać, że pierwszym krokiem do przezwyciężenia kłopotów jest ich omówienie, oni z nią nigdy nie rozmawiali poważnie, bardziej się z niej podśmiewali. Zresztą ich stosunek był podobny do wszystkich innych postaci (oprócz syna i jego dziewczyny), ale oni biedni, a my jesteś szczęśliwi. To ich dowartościowywanie się była wredne.

    Sama forma mi się podobała, ale wymowa filmu jest niejasna. Bo jak odczytać zakończenie, oni są szczęśliwi, a ona gapi się jak zagubione ciele, wątpię, że sama uda się po pomoc, bo na Gerri w którą wieży nie ma co liczyć, ona ma ją w dupie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, było kilka takich momentów, które ostatecznie niezapadły mi szczególnie w pamięci. Odnośnie tego otyłego brata choćby.

      Ale to tylko różnica filozofii. Sam jak widzę takich ludzi jak owa alkoholiczka, to wiem, że pomóc im graniczy z niemożliwością - więc nie oczekiwałem niczego więcej poza "tolerowaniem" jej, ewentualnie ignorowaniem, ze strony starszego małżeństwa. Może jakby w filmie był ktoś inny potrzebujący pomocy, miałbym jakieś porównanie. Teraz nie wiem, jak zachowaliby się wobec kogoś, komu można naprawdę pomóc.

      Już czuję nadchodzący komentarz Griftera...;-)

      Usuń
    2. Zapominasz, że Gerri zawodowo zajmowała się pomocą ludziom, pracowała jako psycholog w opiece społecznej i właśnie dlatego jej zachowanie wobec przyjaciółki, którą zna 20 lat jest bulwersujące. Zamiast jej pomóc, to ją olewa. Świetną przyjaciółka, genialny psycholog. Zwróć też uwagę, że oni otaczają się różnymi biedakami, ale im nie pomagają, po co to robią, dowartościowują się tym? Cholera ich wie? Gerri mogła zresztą wcześniej zwrócić wagę koleżance, żeby nie narzucała się synowi. Ale nie ona jakby do pewnego momentu to akceptowała. Do niektórych trzeba mówić wprost, bo inaczej nie zrozumieją.

      "Odnośnie tego otyłego brata choćby." - to nie był brat, to kolega z młodości.

      Usuń
    3. Pamiętam o tym. I podejrzewam, że po takim czasie właśnie wybitnie miałoby się dość takich ludzi, którzy są krańcowo ślepi co ze sobą robią. Myślę, że po 20 latach da się kontaktować z takimi ludźmi tylko wtedy, gdy sami przyjdą i jeszcze zapłacą.

      Ja nie czuję tego przymusu, by na siłę ludziom pomagać.

      Usuń
    4. Z filmu wynika, że ją do siebie zapraszali. Po co, dla sprawienia sobie frajdy (robiła i mówiła głupstwa), bo pozbyli się jej gdy zaczęła przeszkadzać. Wydaje mi się, że przez 20 lat znajomości powinni czuć się za nią trochę odpowiedzialni.

      Ja też nie czuje przymusu pomagania, zwłaszcza że nie potrafię. Prędzej bym zaszkodził.

      Usuń
    5. Odniosłem wrażenie, że te jej problemy to jakaś świeża sprawa, ewentualnie efekt długiego odkładania na później. Więc tutaj pasuje ten okres 3-miesięcznej ciszy. Wątpię, by była to aż taka długa sprawa.

      Ale rozumiem twój punkt widzenia.:)

      Usuń