Same wybory miło mnie zaskoczyły. Wszystko przebiegło całkiem płynnie, obsługa była miła choć znudzona, a daszki ustawione na ławkach przypomniały mi jak w szkole dzieci się zasłaniały książkami przed nauczycielami. A we wnętrzu każdego takiego daszku duży plakat z opisem każdego nazwiska - gdzie jego właściciel mieszka, jaki ma zawód. Nie znałem nikogo startującego w moim okręgu, więc wybrałem przedsiębiorcę.
Tylko sporo dzieci w Afryce umarło jak zobaczyło te książki, co to każdy dostaje, by postawić na jednej stronie mały krzyżyk. Czy dostanę parę milionów jak zaproponuję taki arkusz z odpowiedziami, jakie są na testach w szkole? Budżet kraju zaoszczędzi na tym kilka miliardów co najmniej przecież. Jakby co, prawa autorskie (na mózg) już sobie zaklepałem.
Najlepsze, że te książki wydrukowano, a prawie 80% nie poszło na wybory. Ale co to kogo w zarządzie obchodzi, przecież to nie ich pieniądze. Wypada zapewne dziękować, że każdej takiej karty wyborczej nie zamawiali w Tybecie, gdzie mnisi by je ręcznie wykonali, z ozdobnymi szlaczkami i w ogóle.
Wieczorem odczułem ulgę, gdy JKM i jego partia przeszli. Teraz mogę czekać na rezultaty i nadstawiać uszu. Relację oglądałem na TVP1, bo wcześniej przy okazji tych kobiet widziałem, że TVN nadal manipuluje widzem, to dałem szansę tej drugiej stacji. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, jaką reputację ma pan Kraśko w Internecie, ale cóż, przekonałem się sam i też dobrze.
Ale najpierw o przemówieniach mam parę słów. Najpierw pokazali mowę Tuska - ten w kilku słowach podziękował za oddanie głosów, że jest fajnie, że będzie trudno w PE, ale się postarają, żeby było fajnie. Na końcu wspomniał, że tego dnia umarł Jaruzelski - ot, tak, żeby wyglądało, jakby miał coś do powiedzenia. W ogóle. Wyraził się też przyjaźni o PiSie, pierwszy zaznaczył, że to taka niewielka przewaga, życzy im powodzenia... Z kolei Kaczyński przyjaźnie wypowiedział się o PO. I też nic nie powiedział: fajnie, trudno, ale... ale wybory na Ukrainie.
Przemowy SLD i Millera słuchałem jednym uchem. Na początku rozpoznałem znajome nutki (powrót do Jaruzelskiego - umówili się czy jak?), zobaczyłem znudzone i niezainteresowane twarze ludzi, którzy zajęli trzecie miejsce, i straciłem zainteresowanie resztą. Na czwartym miejscu już był Korwin Mikke - bez przemowy, tylko wywiad. "Dziennikarka" była przygotowana, co zresztą trudne nie jest, bo łatwo przewidzieć zachowanie JKM.
Q: Nie jest pan fanem demokracji, ale dzisiaj dzięki niej pan świętuje. Może to dobry powód by zmienić poglądy?...
A: Cóż, jakby była monarchia to by było 100%.
Q: Jaka będzie pana pierwsza decyzja jako europosła?
A: .....No nie wiem, zobaczę na miejscu.
Cel osiągnięty. Było tego więcej, ale te dwie kwestie zapamiętałem. I w sumie... to mi się podoba. Taki polityk, który nijak nie pasuje do współczesnej definicji tego zawodu. Jak zadasz komuś innemu nawet jedno z tych podchwytliwych "tak/nie" pytań, w stylu "Czy powiedziałeś już rodzicom, że jesteś gejem?" to taki "polityk" zacznie mówić jak to wspiera mniejszości seksualne, że jest dumny z tego, że Polska to taki przyjazny kraj dla nich, i jaki jest szczęśliwy, że się do tego przyczynił i wciąż dokłada wszelkich starań by ten stan ulegał progresowi w tę lepszą stronę. Kwadrans później dalej będzie mówił, i wciąż niczego nie powie. JKM jest często agresywny, ale przynajmniej tego nie ukrywa. Jak widzę tych ludzi w sejmie gotowych w każdej chwili w kwiecisty sposób skomentować absolutnie każdą pierdółkę to jestem już pewny, że oni nic nie robią poza planowaniem tego, co wtedy powiedzą, ćwiczeniem obrażania bez obrażania, i non stop konsultują wszystko z adwokatem, by na końcu wyjść i w 20 sekund powiedzieć coś, co kogoś zaboli, i pozostać bezkarnym. Udany dzień współczesnego polityka.
Jestem świadom, że jeśli JKM stanie naprzeciw kogoś o podobnym temperamencie, to będziemy mieć tu Bagdad, ale do tego czasu wolę być znudzony kolejnym powtórzeniem tego samego na ten sam temat w wykonaniu Korwina, niż kolejnego "łagodnego prztyczka w czyjś nosek" w wykonaniu kogokolwiek innego, które w najlepszym wypadku zachęca do postradania zmysłów przez brak konkretów i czegoś pewnego.
I tyle. Teraz tylko czekam na rezultaty. Pierwszy test tuż za rogiem, i ludzie chcący przejść z innych partii do Nowej Prawicy.
Korwin to pierdolony pies, ktory jakos nie chce zdechnac. Kazdemu, ktory glosuje na tego psa krzyzyk na droge i lepiej niech mi reki nie podaje, bo przyjebie.
OdpowiedzUsuńNiech żyje Korwin!
OdpowiedzUsuńDwa typy ludzi
OdpowiedzUsuń